środa, 7 lutego 2018

Studenckie życie z psem.




Wiele osób zastanawia się, jak to pies i student w jednym domu stali?

Ano stali i się ze sobą dobrze dogadywali.


Studenckie życie mam wrażenie, niczym nie różni się od innego życia. Pod warunkiem, że owego studenta celem nie jest impreza, impreza i jeszcze jedna impreza. Moim nie jest, no może, sporadycznie, ale zawsze w tym planie uwzględniam pieseła.

Cały dzień na zajęciach?

Zdarzało się, ale wtedy, jeśli z psem nie mógł wyjść Ł, ja, zamiast jeść obiad w wydziałowym bufecie, szłam wyprowadzić do domu psa. Na szczęście, daleko nie mam. Chociaż Hermes problemu z zostawaniem sam na dłużej nie ma. Więc podstawą jest ogarnięcie psiaka, potem można szaleć.

Kawa z koleżanką w kawiarni?

W większych miastach nie ma problemu z wchodzeniem z psem do lokali. W Toruniu mamy niezawodną ekipę Pies w Toruniu, która regularnie odwiedza i testuje przyjazne dla psów miejsca.

Książki! Muszę kupić książki.

I w tym wypadku w naszym mieście zabrać możemy ze sobą psa, bo można znaleźć księgarnię, która przyjazna jest zwierzakom.

Sesja, psia depresja?

W czasie sesji jak wiadomo, student przeważnie jest odłączony od świata. Szczerze, uważam, że pies w okresie zaliczeń to zbawienie. Bo który student nie przesiedziałby całego dnia nad książkami? A tak, mokry nos trzy razy w dniu przypomina „helloł Matka, siku, kupka, taka sytuacja”. Uwierzcie, przewietrzenie się podczas nauki – najlepszy sposób, aby wrócić do książek w większym skupieniu.
My mamy rytuał, który praktykujemy normalnie, choć w czasie sesyjnym zdecydowanie częściej. Znaczy – dłuuuugi, wieczorny spacer. Taki na smyczy po okolicy. Na zwieńczenie dnia pełnego nauki.

Pięknie porozkładałaś te notatki, to jakieś nowe legowisko dla mnie?

I coś, czego doświadczył chyba każdy student, który ma psa i czasem zdarza mu się czytać notatki na łóżku. Leżysz, powtarzasz, czytasz, wszystkie notatki uporządkowane na kupkach po kolei na łóżku, i nagle zjawia się on. To nic, że połowa łóżka jest wolna, pies zawsze położy się na notatkach. Jakby mówił „weź se daj już spokój kobieto”.




A Wy studenty, jak żyjecie z psami? Da się? Już po sesji?

2 komentarze:

  1. Studentem nie jestem już od prawie dwóch lat, ale na notatkach zamiast kłaść się pies - kładł się kot. ;) Pamiętam jak parę razy na zajęcia zabrałam swoją psicę. Jedni wykładowcy chyba nigdy nie dowiedzieli się, że na ich zajęciach był pies. A inni nie mieli nic przeciwko dodatkowemu "studentowi". ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że się da! Ja jako studentka najbardziej bałam się kwestii finansowej. Ale dajemy radę :)

    OdpowiedzUsuń