czwartek, 25 sierpnia 2016

"Ot taki, zwykły kundel bury"


Takie emocje siedzą we mnie od początku. Wcale nie mam zwyczaju się zwierzać, no i tego nie zrobię, bo nie uważam za tajemnice, a jedynie za zjawisko do którego musiałam dojrzeć. Dojrzeć, aby o tym powiedzieć.

Pieprze jak potłuczona? Co? Ano, czasem tak mam.
O co chodzi?
Jeśli śledzicie nas to wiecie jaki był mój ideał psa - czarny, gładkowłosy, molosowaty...sratytaty.
Teraz spójrzcie, spójrzcie na Hermesa.
Owczarkowaty jakiś, z podszerstkiem w formie karbowanych kłaków, czarny cały nie jest, koło molosa nie stał, takie nie wiadomo co - rasa kundel bury kujawsko-pomorski, o!
Bez bicia się przyznam, że w sumie nie wiem dlaczego go wybrałam. W internecie, na stronie schroniska, gdzie szukaliśmy potencjalnego psa, nie ma wszystkich podopiecznych. Wybór mieliśmy więc ograniczony. "Mogliście iść do schroniska." Mogliśmy. Ale nie dla mnie przechodzenie między boksami i patrzenie na te wszystkie biedy, ocenianie ich po wyglądzie, kiedy mamy wyjść z jednym. Z opisu Hermesa internetowego właściwie nie dowiedzieliśmy się za dużo. Że jest energiczny, że ciągnie na smyczy, że właściwie nie wiadomo skąd wziął się w schronie.
Braliśmy "kota w worku".

Ale wiecie co?
To najlepsza decyzja w życiu. I najlepsza lekcja.
 Nie ważny jest wygląd, rasa, papierek, pochodzenie - najważniejsza jest jego miłość i zaufanie - to daje najwięcej radości. Nie kolor jego sierści czy struktura.

Nie bójcie się, że Wasza miłość nie była tą od pierwszego wejrzenia - nasza też taka nie była. Za to z czasem przyszła największa jaka może być :)
Intuicja czasem nie zawodzi, jednak!

Morał z tego krótki - adoptujcie kundle bure ona pokochają Was najczulej :D

Wasza miłość przyszła od razu? Czy musieliście poczekać?

6 komentarzy:

  1. Gratuluję tej decyzji! Myślę, że psy kochają tak samo, niezależnie czy są rasowe czy kundelkami :). W tej chwili mam psa rasowego (wcześniej miałam kundelka, z różnych powodów zdecydowałam się tym razem psa kupić), ale jeżdżę do schroniska opiekować się psami i jestem pewna, że gdybym sobie na to pozwoliła, to pokochałabym tamte pieski jak moją Roccę. Ale muszę być twarda bo inaczej się nie da w schronisku przebywać :)
    Pozdrawiamy
    Gosia i Rocca
    psaurok.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja. My też odwiedzamy schronisko i spacerujemy ze schroniskowymi psami, tam nie można pozwolić sobie na chwile słabości, bo skończyłoby się to wiadomo jak :)
      Również pozdrawiamy :)

      Usuń
  2. Oj tak, schroniskowce kochają najbardziej a ja mam tego dowód. Wiem, że moja Klucha również jest bardzo do mnie przywiązana ale on nie lgnie tak do człowieka i nie chodzi za nim krok w krok ;)
    Ja nawet nie planowałam adoptowania ani kupna drugiego psa. Adriana jednak opisując Mini przekonała mnie do tego. Myślałam, że rodzice nie zgodzą się na drugiego psa, sami byli niezbyty pozytywnie nastawieni do mojego pomysłu ale po adopcji mama (czyli ta która najbardziej nie chciała psa) pozwala nawet malutkiej siedzieć na kolanach :)

    Pozdrawiamy, Biały Krukk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś te schroniskowce w sobie mają, bo moja mama też za psami nie przepada - ale z Hermesem jest inaczej, wątróbki, kości i te sprawy :D

      Usuń
  3. Ja poszłam do schroniska szukać niewielkiej suczki! I co? Wyszłam z pomieszaniem wszystkiego czego nie chciałam :D Po pierwsze zamiast suczki jest pies, długi, dość mały, a do tego czarny. Naprawdę nie wiem co mnie w nim urzekło, ale nie mogłam go tam zostawić. Jak widać los płata figle, ale nie żałuję, że on trafił w moje ręce. Jest kochanym psem, co prawda ma kilka wad, ale i pełno zalet, które wynagradzają wszystko :D I zawsze jak widzę jakiegoś pięknego psa to patrzę na tego mojego "kundla" i się zastanawiam co ja w nim widziałam, jednak nie zamieniłabym go na innego. Widocznie byliśmy sobie przeznaczeni :D

    Pozdrawiam
    with-astra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślimy - przeznaczenie :) Tak być musiało i już!

      Pozdrawiamy również :)

      Usuń