Klif - do adopcji w toruńskim schronisku. |
Moje
kulawe szczęście.
Czyli o adopcji niepełnosprawnego psa.
To nie będzie klasyczna opowieść
o piesku ze schroniska… To będzie opowieść o suni, której odmówiono prawa do
życia.
Pinia trafiła do mnie całkiem
przypadkowo, ale ten przypadek był nam widać obu pisany. Poszłam do przychodni
na szczepienie ze swoim starutkim psem Elvisem, a tam w poczekalni siedziała
sobie pani ze szczeniakiem w torbie. Nie byłabym sobą gdybym nie zaczęła się maluszkiem
zachwycać. Jakież było moje zdumienie, kiedy okazało się, że to maleństwo
przyniesiono do uśpienia! Mała sunia nie stawała bowiem na tylne łapki.
Niewiele myśląc zdecydowałam się tę kruszynkę zaadoptować (a w domu były wtedy
dwa inne pieski). Tak Pinia trafiła do mnie. Po serii badań okazało się, że
maleństwo ma uszkodzony kręgosłup lędźwiowy (pewnie ktoś ją nadepnął) i źle
ukształtowane stawy kolanowe. Jestem masażystką, niewiele myśląc zabrałam się
do roboty! Była hydroterapia w wannie, masaże, ćwiczenia na piłce i wiele
innych zabiegów. Po miesiącu z hakiem postępy dało się zauważyć gołym okiem!
Już niedługo Pinia biegała i
cieszyła się życiem, tylko wprawne oko mogło dostrzec różnicę pomiędzy jej
sposobem poruszania się, a tym, jak biegają zdrowe pieski. Jednocześnie
stwierdziłam, że trafiłam na miłość mojego życia! Jeśli wierzycie w cudowne
zrządzenia losu to było właśnie coś takiego. Ten pies czytał mi w myślach, a
jednocześnie okazywał swoją miłość na każdym kroku.
Tak minęły nam cztery beztroskie
lata. Ponad rok temu zauważyłam, że Pinia znowu porusza się gorzej. Tylne łapki
coraz bardziej się krzyżowały, grzbiet wyginał w pałąk. Poszłyśmy zatem do
weterynarza. Na szczęście kręgosłup nadal sprawuje się doskonale, gorzej z
kolankami. Tu wcześniej czy później czeka moją Pinię trudna i bolesna operacja,
ale póki co dajemy radę!
Życie z psem niepełnosprawnym
ruchowo nie zawsze jest usłane różami… Nie można go forsować, nie można wsiąść
na rower i kazać mu zasuwać obok. Taki psiak nie weźmie udziału w agility ani w
dogtrekkingu, nawet nie pójdzie na psi plac zabaw. Wymaga stosowania
suplementów, które nie są najtańsze, nierzadko leków przeciwbólowych i
przeciwzapalnych, trzeba od czasu do czasu zafundować mu RTG, a nawet
tomografię komputerową. To wszystko generuje koszty, na które należy być
przygotowanym. Psiaki z dysfunkcjami narządów ruchu wymagają również
rehabilitacji. Ja akurat robię ją samodzielnie, ale przecież nie każdy to
potrafi. To są również wydatki, na jakie nie każdego stać. Psa, który ma
problem z łapami czy kręgosłupem trzeba nosić po schodach, albo kupić mu
specjalną uprząż, która będzie stanowiła dla niego pomoc przy wchodzeniu.
Nierzadko trzeba zafundować psiakowi gorset, ortezę albo stabilizator, a w
ciężkich przypadkach także wózeczek. I trzeba mieć świadomość, że stan naszego
przyjaciela może się pogorszyć... Z drugiej strony każdy progres to wielka
radość! Każdy lepszy dzień, jaki ma Pinia, kiedy łapki jej nie bolą, gdy idzie
w ogonkiem w górze i nie zatacza się jak stary pijaczyna jest moim dobrym dniem
i przyczyną do radości. Patrzę na nią i widzę, że jest szczęśliwa pomimo niepełnosprawności.
Noszę moje kulawe szczęście po
schodach, masuję łapki na spacerze, podaje suplementy i leki przeciwzapalne,
czekam również na zamówione ortezy stawów kolanowych. Niektórzy pytają, po co
ci takie chore psy – jeden ślepy, drugi kulawy, w dodatku kundle? Nie lepiej
uśpić, przecież one się męczą! Masz za dużo pieniędzy? Przecież leczenie
kosztuje! Otóż nie, moi drodzy Państwo, one wcale nie są nieszczęśliwe! Cieszą
się każdym dniem, a ja razem z nimi, potrafią się bawić nie gorzej od zdrowych
psów. W naszej sytuacji jesteśmy zwycięzcami niezależnie od stanu zdrowia, bo
mamy siebie nawzajem, bo jesteśmy razem.
Gościnnie dla nas tekst napisała Ania Malinowska.
Ania z kulawą szczęściarą - Pinią :) |
Dziękujemy :)
o jejuś, jakie kochane maleństwo <3
OdpowiedzUsuń